Aktualności

Napad, którego nie było.

Zapłakana 15-latka opowiedziała swojej matce oraz policjantom, że została napadnięta i okradziona przez czterech mężczyzn. Łupem miał być jej telefon komórkowy. Kryminalni z Łukowa ustalili jednak, że na zgłaszającą tak naprawdę nikt nie napadł a telefon przez jej nieuwagę wpadł do rzeki.

Późnym popołudniem do dyżurnego łukowskich policjantów Policji w Łukowie zgłosiła się 15-letnia mieszkanka Łukowa, która przyszła razem z mamą. Panie zgłosiły kradzież telefonu komórkowego o wartości 800 złotych. Dziewczyna barwnie opisała śledczym przestępstwo, którego była ofiarą. Szczegółowo opisała także sprawców napadu. Twierdziła, że gdy przechodziła między blokami osiedla, na którym mieszka zauważyła, że z przeciwka idzie w jej stronę czterech mężczyzn. Dwaj z nich obezwładnili ją chwytając za ręce oraz ubranie i zabrali jej telefon, który trzymała w dłoni.

Policjanci na podstawie tych informacji rozpoczęli poszukiwania sprawców napadu. Po niespełna dwóch godzinach od zgłoszenia ustalili, że w rzeczywistości żadnego rozboju nie było. Okazało się, że 15-latka była razem z koleżankami nad rzeką. Tam przez nieuwagę telefon wpadł jej do wody. Nieletnia obawiając się reakcji swojej matki wymyśliła całą historię o czym przyznała się mundurowym.

Powrót na górę strony